Ośrodek Fundacji "Światło-Życie" w Warszawie

Kredensik

To było jak spotkanie po latach z dawno niewidzianym znajomym. Zaskoczenie, oszołomienie, pytanie „to Ty?”. Zna to każdy z nas.

W domu moich dziadków zajmował drugie co do wielkości miejsce. Pierwszym był stół, który wypełniał zdecydowaną większość ich mieszkania. Drugą właśnie on. Kredens. Ciemny, niemalże czarny, z mocno zdobionymi drzwiami, fikuśnymi nóżkami, wyprofilowanym w łuki blatem. Był tak wielki, że mieścił się w nim właściwie cały rodzinny majątek dziadków. Jedynie książki miały swoje inne miejsce. 

Najpierw jako dziecko wychowywałem się w jego cieniu, bo tylko obok niego mieścił się mój wózek. Kiedy nieco urosłem, odkryłem w nim zaczarowaną półkę, na której zawsze był schowany sernik krakowski (oczywiście z rodzynkami) i pomarańcze. Doceniłem jego blat, po którym świetnie ślizgały się rysoraki i ogromną wytrzymałość na zabawę nożem. I nigdy nie udało mi się go zbadać do końca. Zawsze okazywało się, że jeszcze coś jest w nim schowane.

Kiedy dziadkowie odeszli, kredens trafił do nowego domu. I choć salon, w którym stał był ze dwa razy większy niż mieszkanie moich dziadków, nie dało się ignorować jego obecności. Dalej swoim majestatem dawał do zrozumienia, że jest.

Któregoś lata zniknął. Byliśmy umówieni, że pomożemy w jego przewiezieniu do kolejnego domu. Potem, że trafi do nas. Ale dzień przed zaplanowanym transportem okazało się, że już go nie ma. Mając wtedy sporo na głowie nie zadałem sobie trudu żeby zapytać gdzie trafił.

***

W Bardo był sklep. Kredens Babci Heli. Nigdy nie przyszło mi do głowy zapytać skąd taka nazwa. Jakoś bezrefleksyjnie przyjmowałem, że to taki zabieg marketingowy, że w środku są po prostu rzeczy z duszą, unikalne, stylowe. I że jest ich dużo. Jak to w kredensie. I kiedy robiło się tam zakupy, było w tym trochę kredensowej magii. Gdy wydawało się, że to już koniec, okazywało się, że są kolejne drzwi i kolejny pokój wypełniony skarbami. Zresztą, w środku kredensów także było kilka. Jednak żaden nawet nie mógłby marzyć o konkurowaniu czy pokrewieństwie z naszym. Zwykłe, niewielkie meble, utrzymane w jasnych kolorach. Nawet w najmniejszym pokoju nie zajmowały by dużo miejsca.

Wszytko się zmieniło, kiedy we wrześniu pojechałem z niewielka pomocą materialna dla właścicielki sklepu. Obejrzeliśmy zdemolowany dom, kilka mebli, których wodzie nie udało się zabrać a potem zdewastowany ogród. W pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi na dużą drewniana skrzynię stojącą w wejściu do ogrodu. Masywne pudło przypominało małą, przewróconą altanę, może niewielka komórkę na narzędzia. Dopiero gdy zobaczyłem ją od frontu zrozumiałem co przede mną stoi. On. Bez najmniejszych wątpliwości właśnie On. Ale po chwili zauważyłem, że kolor jest nieco jaśniejszy, w drzwiach nie ma wyszczerbienia a blat jest w znacznie lepszym stanie. Jednak bez wątpienia wyszedł spod ręki tego samego rzemieślnika. Te same rozety w drzwiach, ten sam rant blatu, identyczne fikuśne nóżki. Kredens Babci Heli.

I w tym podobieństwie nie ma nic dziwnego. Wszak kredens mojej babci stał przez wiele dziesięcioleci w kłodzkiej kamienicy przy ulicy Grunwaldzkiej. Tak jak ten Babci Heli w domu przy Grunwaldzkiej w Bardo.

Jeżeli Ci się podobało to może zechcesz wesprzeć remont domu i sklepu Kredens Babci Heli.

Możesz także wykonać klasyczny przelew na konto Ośrodka Fundacji Światło-Życie Nr. konta Bank Pekao SA. 11 1240 6175 1111 0000 4573 0157 z dopiskiem „Cele Statutowe – pomoc Bardo

A tu możesz zobaczyć jak wyglądało Bardo w czasie powodzi.

I zachęcam do zostawienia komentarza!

Next Post

Previous Post

Leave a Reply

© 2024 Ośrodek Fundacji "Światło-Życie" w Warszawie

Theme by Anders Norén