Pamiętasz co robiłeś tydzień temu? Powiedzmy we wtorek wieczorem? Tak? A czy pamiętasz co robiłeś rok temu we wtorek wieczorem? A dziesięć lat temu? Jeżeli tego dnia wydarzyło się coś spektakularnego w Twoim życiu, jest szansa, że sobie przypomnisz.
Ja pamiętam pewne krótkie spotkanie w hotelu Victoria w Warszawie, jesienią 1987 roku. Miałem wtedy 17 lat i przyjechałem na spotkanie z pewnym żydem z Nowego Yorku. Był wtedy pracodawcą mojego taty i przywiózł od niego niewielką przesyłkę. A że był to jego ostatni wieczór w Polsce zostawiał także pokaźny zapas jedzenia, które przytargał ze sobą z USA. To spotkanie zapisało mi się w pamięci z wielu powodów. A jednym z nich było zdanie, które wypowiedział mężczyzna. Żyj tak, aby pamiętać każdy dzień. I o dziwo nie zignorowałem tej rady jak to mają w zwyczaju młodzi ludzie. Ale już realizacja tego zadania okazała się niezwykle trudna.
Mojej ciotecznej babci Henryki nigdy nie poznałem. Stop. Powinienem napisać nigdy fizycznie nie spotkałem. Bo znam ją całkiem nieźle. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że udało mi się ją poznać całkiem dobrze kiedy miała trzydzieści kilka lat. Wiem o jej rozterkach związanych z nieudanym małżeństwem, romansie z austryjackim żołnierzem, zamartwianiu się o brata, ucieczce z Warszawy w czasie powstania. To sporo, aby powiedzieć: znam Cię! A co więcej, usłyszałem o tym wszystkim bezpośrednio od niej. I najważniejsze, że opowiadała o tym na bieżąco, wtedy, kiedy te rzeczy się działy. Jak to możliwe skoro urodziłem się niemal trzydzieści lat po tych wydarzeniach? Czy to jakaś forma pamięci genetycznej? A może tylko mi się wydaje, że to wszystko miało miejsce? Nie, po prostu przeczytałem jej pamiętnik. Najbardziej intymną rzecz, jaką zostawiła po sobie.
Kilka miesięcy temu wysłuchałem audycji o tym, jak nasz mózg postrzega czas, jak gromadzi i przetwarza wspomnienia, jak wpływają na niego nowe technologie i najważniejsze, dlaczego z upływem lat biegnie coraz szybciej. Każde z zagadnień jest fascynujące. Ale najważniejsza dla mnie konkluzja dotyczyła właśnie ostatniego tematu. Dlaczego czas płynie coraz szybciej kiedy się starzejemy. I odpowiedź zawiera w sobie ziarno z słów tego żyda sprzed kilkudziesięciu lat. Bo życie nas nie zaskakuje. Bo wszystko już było.
Jak zapamiętać każdy dzień? Jak sprawić, żeby był inny od poprzedniego i poprzedniego, i poprzedniego? Tajemnica polega na tym, że w zasadzie nic nie musisz robić. Nie ma potrzeby poodejmowanie ekstrawaganckich decyzji czy wyzwań. Każdy dzień przynosi coś nowego. Nie tylko wtedy gdy po raz pierwszy weźmiesz w ramiona ukochana osobę czy wtedy kiedy pierwszy raz rzucisz w nią talerzem. Każdy dzień przynosi coś nowego. Potrzeba po prostu poświęcić mu odrobinę uwagi i zobaczyć co to.
Czy mogę sobie przypomnieć każdy dzień ze swoje życia? Nie. Ale wiele z tych dni pozostaje w mojej pamięci nie dlatego, że mam ją tak dobrą jak słoń, ale dlatego, że mam do czego wracać. Zdjęcia, te fizyczne wiszące na ścianach, setki posegregowanych w albumach i tysiące tych czekających na wydrukowanie, zarchiwizowane od ponad 20 lat (chyba wszystkie) maile, drobiazgi i bibeloty zaśmiecające półki. To moja pamięć. I najważniejszy jej fragment. Zapisanych stron, w zeszytach, starych kalendarzach, przypadkowych brulionach i pięknie oprawionych dziennikach. Spisane piórem, które służy mi od 86 roku.